Wróciłam z obozu i po 11 dniach po prostu musiałam coś upiec! Akurat miałam w domu nadwyżkę malin i maślanki, więc od razu pomyślałam o tym przepisie. Podobnie jak poprzedni pochodzi on z książki Walden Hilaire pt. "Ciastka, ciasteczka i babeczki". Nieco go zmodyfikowałam i dodałam własny krem. Jadłam jeszcze cieplutkie, więc dosłownie rozpływały się w ustach. ;)
Składniki (ok. 20 sztuk):
Na masę:
300 g mąki
250 ml maślanki
60 ml oleju
1 jajko
120 g cukru
cukier waniliowy
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka esencji waniliowej
400 g malin (najlepiej świeżych, mogą być mrożone)
Na krem:
200 ml śmietanki kremówki 30 - 36%
250 g serka mascarpone
1 łyżka cukru pudru
1 op. śmietan fixu
kakao do dekoracji
Wykonanie:
Jajko utrzeć, dodać maślankę i olej, następnie razem zmiksować. Do osobnego naczynia przesiać mąkę, wymieszać z cukrem, cukrem waniliowym i proszkiem do pieczenia. W misce z suchymi składnikami zrobić wgłębienie, wlać do niego połączone płynne produkty, a następnie wszystko szybko i dokładnie wymieszać, by nie powstały grudki. Na końcu dodać maliny, pozostawiając kilka do ozdoby. Napełniać foremki do 3/4 wysokości i piec ok. 25 minut w temp. 190 stopni (z termoobiegiem). Upieczone babeczki ostudzić.
Śmietankę kremówkę ubić z cukrem pudrem, następnie dodać śmietan fix i ubijać aż powstanie sztywna bita śmietana. Całość utrzeć z serkiem mascarpone. Gotowy krem wyciskać szprycą na wystudzone babeczki (ja nie wytrzymałam i jadłam gorące;)), następnie opruszyć je kakao i przyozdobić malinami. Babeczki przed podaniem najlepiej schłodzić przez minimum godzinę w lodówce (szczelnie przykryte).
Powodzenia i smacznego! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz