Święta nadchodzą wielkimi krokami, a nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia bez pierniczków. Od kilku dni nie wychodzę z kuchni, a puszki zapełniają się ciasteczkami. Receptura jest prosta i szybka, a efekty obłędne. A nic tak nie nastraja do świętowania jak tworzenie tych małych pyszności. Przepis pochodzi z książki Walden Hilaire pt. "Ciastka, ciasteczka i babeczki", którą podarował mi kiedyś brat.
Składniki (na około 40 sztuk):
120 g masła
120 g ciemnego cukru
120 g miodu sztucznego,
1 jajko
400 g mąki
1-2 łyżek kakao,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
1 łyżeczka imbiru mielonego,
1 łyżka przyprawy do piernika,
1 i ½ łyżeczki cynamonu,
1 łyżeczka mielonych goździków (ja nigdy nie mogę znaleźć, więc kupuję w całości i drobno siekam, ale zamiast tego można dodać trochę więcej przyprawy do piernika)
½ łyżeczki chilli (opcjonalnie, ale trzeba uważać)
Wykonanie:
Masło utrzeć z cukrem, dodać jajko, porcjami wlewać miód, dodać wszystkie suche składniki i dokładnie wymieszać łyżką (najlepiej drewnianą). Krótko wyrobić ciasto rękami, jeśli jest zbyt lepkie, można dodać trochę mąki, ale nie za dużo, bo pierniczki wyjdą twarde. Rozwałkować na ok. 1 cm i wyciąć kształty (ja zawsze z tych skrawków, które zostają robię kuleczki, wychodzą duże i puszyste – pycha, a ciasto się nie marnuje). Piekę w temp. 180 stopni, z termoobiegiem, w porządnie rozgrzanym piekarniku, ok. 8-10 minut. Jeśli chcecie, aby pierniczki były mięciutkie, to po jakichś dwóch minutach po wyjęciu z piekarnika, włóżcie je do szczelnego pudełka. Polecam ozdobienie pierniczków białą czekoladą ;)
Powodzenia i smacznego!